Kategorie
Historia

Bramy Czasu odc. 1

Poprawki. Jest ciąg dalszy. Nie martwcie się.

Bramy czasu

Ekran błyszczał matową czernią. Na samym środku, wielkimi literami: \\\\\\\”Punkt _x został znaleziony\\\\\\\”. W całej wielkiej sali było ponad sto stanowisk komputerowych, ale tylko jedno było aktywne. Na wprost drzwi wisiał 300 calowy monitor, ale w chwili obecnej był wyłączony. Przy tym jedynym stanowisku pracowała wysoka kobieta. Była ubrana w długą do ziemi białą szatę, która sięgała jej do kostek. W szata była pozbawiona dekoltu i posiadała długie i szerokie rękawy, aby gwarantować swobodę ruchów. Powoli odchyliła się na fotelu i jeszcze raz przeczytała: \\\\\\\”Punkt X znaleziony\\\\\\\”. Odsunęła fotel i wolnym krokiem podeszła do lustra, aby przyjżeć się samej sobie, bo pracowała już prawie piętnaście godzin. Z lustra spojrzała na nią zadbana twarz. Usta miała kształtne, nos prosty, ale lekko zadarty. Oczy patrzyły bystro przed siebie i z dokładnością do małych szczegółów lustrowały otoczenie. Uniosła rękę i poprawiła niesforne kosmyki kasztanowych loków. Widziała, że oczy ma podkrążone, ale wcześniejsze odkrycie odpędziło zmęczenie. Teraz buzowała w niej adrenalina niczym gejzer. Muszę się z nim spotkać, pomyślała poprawiając drugi raz swoje niesforne loki. Muszę powiedzieć Rektorowi, że udało się rozwiązać problem. Popatrzyła jeszcze raz na lustro. Dobra, nieważne, przemknęło jej przez głowę. Na razie adrenalina mnie podkręciła. Szybkim krokiem skierowała się do drzwi.

Poprawki. Jest ciąg dalszy. Nie martwcie się.

Bramy czasu

Ekran błyszczał matową czernią. Na samym środku, wielkimi literami: \\\\\\\"Punkt _x został znaleziony\\\\\\\". W całej wielkiej sali było ponad sto stanowisk komputerowych, ale tylko jedno było aktywne. Na wprost drzwi wisiał 300 calowy monitor, ale w chwili obecnej był wyłączony. Przy tym jedynym stanowisku pracowała wysoka kobieta. Była ubrana w długą do ziemi białą szatę, która sięgała jej do kostek. W szata była pozbawiona dekoltu i posiadała długie i szerokie rękawy, aby gwarantować swobodę ruchów. Powoli odchyliła się na fotelu i jeszcze raz przeczytała: \\\\\\\"Punkt X znaleziony\\\\\\\". Odsunęła fotel i wolnym krokiem podeszła do lustra, aby przyjżeć się samej sobie, bo pracowała już prawie piętnaście godzin. Z lustra spojrzała na nią zadbana twarz. Usta miała kształtne, nos prosty, ale lekko zadarty. Oczy patrzyły bystro przed siebie i z dokładnością do małych szczegółów lustrowały otoczenie. Uniosła rękę i poprawiła niesforne kosmyki kasztanowych loków. Widziała, że oczy ma podkrążone, ale wcześniejsze odkrycie odpędziło zmęczenie. Teraz buzowała w niej adrenalina niczym gejzer. Muszę się z nim spotkać, pomyślała poprawiając drugi raz swoje niesforne loki. Muszę powiedzieć Rektorowi, że udało się rozwiązać problem. Popatrzyła jeszcze raz na lustro. Dobra, nieważne, przemknęło jej przez głowę. Na razie adrenalina mnie podkręciła. Szybkim krokiem skierowała się do drzwi.
Na szczęście udało się jej dogonić Rektora zanim wrócił do domu. Szedł właśnie w stronę windy jadącej na dach. Podbiegła i zatrzymała go szarpnięciem za ramię.
– Znalazłam punkt X! – Zawołała. Rektor spojrzał na nią nierozumiejącym wzrokiem, ale już po chwili jego twarz rozjaśnił uśmiech.
– Jesteś pewna? – Zapytał idąc dalej przed siebie.
– Czego jak czego, ale tego jestem pewna na sto procent panie Joannes. – Przyspieszyła nieco kroku. – Może panu pokazać?
– Tak, tak! Chętnie.
Ruszył powoli za nią i po chwili szedł równo z nią.
– Strasznie wyglądasz Maline. – Nie odpowiedziała, ale kiwnęła głową. – W takim stanie, nie pozwalam ci lecieć do domu. – Znowu bezwiednie kiwnęła głową.
– Obiecaj mi – Zatrzymała się nagle i pałającym wzrokiem spojrzała mu w oczy. – że nikomu nie powiesz i beze mnie nie otworzysz Bramy. – Intensywność jej wzroku była tak silna, że nie mógł się ruszyć.
– Tak, obiecam. – Szepnął. – Tylko dlaczego chcesz ze mną otworzyć i nikomu nie mówić.
– Bo nie wiem, czy to zadziała, a zdaje sobie sprawę, że pragniesz ją otworzyć i chce być przy tym. – Zaśmiał się cicho.
– Zgoda. – Kiwnął głową. – Zadobrze mnie znasz.
Ruszyli znów korytarzem. Cały korytarz był pokryty płaskorzeźbami z różnych epok od starożytności po czasy współczesne. Na samym środku sufitu wisiały halogenowe lampy oświetlające ostrym blaskiem cały korytarz.
– Jak myślisz, dobrze urządziłem ten korytarz?
– Płaskorzeźby pasują do siebie i cały korytarz pokazuje jak rozwijał się człowiek. – Odpowiedziała.
– Nie chce dyplomatycznej odpowiedzi. – Przerwał jej.
– No, dooobra. – Zamilkła na chwilę. – Można zauważyć, że interesujesz się historią. – Potwierdził Kiwnięciem głową. – Na pewno mażę, aby udać się do starszych czasów i zobaczyć na własne oczy jak to było.
– I dlatego chciałeś abym spróbowała otworzyć Bramę, które zabroniono rozwijać. – Spojrzała na niego czujnie.
– Tak. – Odpowiedział niepewnie. – Dlatego, ale to nie jest zabronione, tylko niektórzy naukowcy tak uważają, ale w prawie nie ma czegoś takiego napisanego.
Doszli do drzwi i Maline wsunęła kartę do czytnika aby otworzyć. Sala była ogromna, ale pełna ekranów, komputerów. Obecnie świecił jeden ekran. Weszła między rzędy komputerów i podeszła do ostatniego aby wybudzić z trybu uśpienia.
– Sam zobacz. – Wskazała ekran. Podszedł i przez chwilę nic nie mówił.
– Udało ci się. Obeszłaś problem przekroczenia progu czasowego. Punkt _y jedynie jest zmienną, która podaje współrzędne przestrzeni czasowej, a _x modyfikuje się dla wprowadzonych współrzędnych dla _y. Rozgryzłaś to! – Zakrzyknął.
– Ciii. – Syknęła. – Nie wrzeszcz.
Zamknęła komputer i odwróciła się w jego stronę.
– Teraz musimy zrobić test, ale czy masz zegarki działające w strefie czasowej?
– Tak mam. Testowałem je w pomieszczeniu, gdzie czas jest spowolniony.
– To dobrze.
– Pozwól, że cię odwiozę do domu.
– Nie musisz.
– Ależ muszę, bo kto mi potem pomorze z tym wszystkim?
– No tak. – Zaśmiała się zamykając drzwi za sobą.
– To przebierz się i spotykamy się na parkingu.

** ** **

Jego kroki odbijały się głośnym echem od pustych korytarzy Instytutu Czasu. Starał się iść jak najciszej, ale nie bardzo mu to wychodziło. O tej porze mało kto jeszcze pracował. Liczył na to, że nikogo nie spotka, bo to co chciał zrobić wymagało, aby nikt go nie zauważył. Zdawał sobie również sprawę z tego, że jeśli ktoś go przyłapie, to może go czekać coś gorszego niż tylko wyrzucenie z Instytutu. Już się ekscytował na widok miny rektora, jeśli jego plan się powiedzie i jeśli jego założenia były prawidłowe. – Za dużo tych jeśli. – Pomyślał idąc kolejnym korytarzem. – Już nie daleko do gabinetu. – Uśmiechnął się złośliwie. Pomacał się po kieszeni na piersi. Wyczuł tam podłużny przedmiot. – No zabrałem go. – Jego uśmiech się poszerzył. Spojrzał na zegarek. Była pierwsza w nocy. – Na pewno nikogo niema. – Jeszcze raz sprawdził godzinę. – Na pewno. – Ruszył pewniej przed siebie. – Czy w taki sposób muszę się mścić? – Zadał sobie pytanie. – Nigdy nie miałeś wyrzutów sumienia, tylko szedłeś do przodu. – Sam sobie odpowiedział. – Zaczynasz mięknąć Jorgan.
Jego rozmyślania przerwały mu drzwi, które właśnie przed nim wyrosły. Przyjrzał się drzwiom uważnie. Wyglądały normalnie, ale coś było nie tak. Jeszcze raz sprawdził. Drzwi były zamknięte jak trzeba. Z kieszeni na lewym udzie wyją kartę sprzątaczki. Karta otwierała wszystkie zamki, prawie wszystkie. Przyłożył kartę do czytnika. Zapaliła się czerwona lampka. – Dlaczego karty nie przyjmuje. – Zdziwił się. – Ale nie wszystko stracone. – Wsunął kartę z powrotem, a z drugiej kieszeni wyjął urządzenie dekodująco-szyfrujące, które wymyślił Instytut Cybertechnologii. Przyłożył urządzenie do zamka i wcisnął zielony guzik na bocznej ściance urządzenia. Przez chwilę klikało, aż wreszcie nad zamkiem zaświeciło się zielone światełko. Schował urządzenie i nacisnął klamkę. Drzwi uchyliły się lekko. – Faza A zakończona. – Szepnął przekraczając próg.
Nigdy nie był w pracowni naukowców zajmujących się wzorami czasu, ale mógł się spodziewać wszystkiego. Liczba komputerów w jednym pomieszczeniu oszołomiła go. Na szczęście dla niego, pracował tylko jeden, a właściwie wyświetlał wygaszacz ekranu. Podszedł do urządzenia i poruszył myszką. Ekran mrugnął i już po chwili wyświetlił gąszcz wykresów, liczb. Uśmiech na twarzy mężczyzny się powiększył. Przysunął sobie fotel i zabrał się do studiowania kodu. – Wydaje się, że wiem jak zrobić, by przy starcie ich programu, mój program nadpisał pliki i wstawił własne współrzędne. – Myślał przebiegając kolejne linijki. Z kieszeni na piersi wyciągnął malutkiego pendrive\\\\\\\'a. Podłączył go do wolnego portu USB i przełączył okno na okno nośnika, by otworzyć własny program. Wiedział, że musi się spieszyć.
Napisanie wirusa nadpisującego własne pliki i wprowadzającego własne współrzędne zajęło mu mniej niż dziesięć minut. Szybko dokleił wirusa do plików programu naukowca i lekko zmodyfikował kod końcowy pogramu, aby program przy starcie uruchamiał wirusa bez wyświetlania żadnych danych. Kiedy skończył klasnął w dłonie zadowolony z własnej roboty. Wypiął nośnik i zostawił komputer tak, jak go zastał. Fotel zostawił i ruszył wolno w kierunku drzwi. Spojrzał na zegarek. Była pierwsza trzydzieści. Uspokojony wyszedł z pokoju. Odwrócił się jeszcze w stronę komputera i szepnął w pustkę. – Miłej podróży. Przecież tak uwielbiasz historię. – Zaniósł się potępieńczym śmiechem i przemykając się od zakrętu do zakrętu, opuścił Instytut Czasu.

** ** **

– Obiecałem, że przylecę po ciebie. – Zawołał wchodząc do przedpokoju.
– Co ty powiesz. – Zakpiła zamykając za nim drzwi.
– Mówiłem to serio. – Uśmiechnął się lekko.
– No jasne. Mówiłeś, mówiłeś, ale nie byłam pewna.
– Zawsze dotrzymuję obietnic. – Zawołał wchodząc do salonu za dziewczyną. Ściany salonu były wyłożone ciemnym drewnem. Na środku leżał zielony dywan, na którym stał ciężki dębowy stół z zielonym obrusem i wazonem z suszonych kwiatów. Przy stole stały wyłożone skórą fotele. Przysunął sobie jeden i zapytał.
– Gotowa na test? – W jego oczach zamigotały iskierki ciekawości.
– Jasne, że jestem gotowa, tylko nie wiem, czy coś wziąć?
– Weź tylko coś do pisania, bo chce mieć wszystko na papierze. Przepisałaś swoje wzory do mojego dziennika?
– Właśnie jak zadzwoniłeś do drzwi to miałam iść zadzwonić, że skończyłam. – Uśmiechnął się.
– Mogłabyś mi go przynieść? – Skinęła głową i wyszła z pokoju. Mężczyzna w tym czasie wstał z fotela i do wazonu wypełnionego różami, wrzucił malutki liścik. Szybko wrócił na swoje miejsce. Wolał, aby o tym nie wiedziała.
Po chwili wróciła. Pod pachą niosła gruby i ciężki notes. Był oprawiony w skórę. Podała mu notes. Na górnej stronie, żółtymi literami ktoś napisał: \\\\\\\"Czasu nie złapiesz\\\\\\\". Przekartkował go szybko i zatrzymał się na momencie, gdy charakter pisma się zmienił. Szybko przebiegł wzrokiem linijki.
– Czy wszystko się zgadza? – Spytała ostrożnie.
– Tak, wydaje mi się, że tak. – Zamknął notes i wstał przysuwając krzesło do stołu.
– Zbierajmy się. Jeśli wcześniej zaczniemy, tym szybciej skończymy.
– Ale ty nawet śniadania nie jadłeś. – Zaprotestowała.
– Co tam śniadanie. Mało ważne.
– To przynajmniej zjedz w drodze, ja po pilotuje.
– Nie dam ci mojego pojazdu, bo… – zawahał się. Nie był pewien czy może jej powiedzieć czym jest naprawdę pojazd.
– No, bo. Bo co? – Zapytała ostro. Zdała sobie sprawę, że zapytała go ostrzej niż zamierzała.
– Tam trochę pozmieniałem. – Odparł ostrożnie. – I nie chce, abyś coś włączyła.
– Dobra, nie to nie. – Burknęła.
– Nie obrażaj się. Kiedyś na pewno ci pokarze.
– Te może to kiedy nastąpi? – Spytała wkładając buty i zakładając kapelusz na głowę. Nie odpowiedział od razu.
– Jeszcze nie wiem, ale mam nadzieję, że to zrobię. – Zamykając drzwi od mieszkania Mailine spytała.
– Czy też masz uczucie, że minie dużo czasu zanim tu wrócimy? – Zastanowił się nad pytaniem. Przeczesał włosy palcami aby zebrać myśli. – Tak. Coś nie wiem z kąt to się bierze.
On prowadził, a ona szła za nim, bo nie wiedziała gdzie wylądował. Minęli szeregi drzwi po obu stronach korytarza i wsiedli do pierwszej wolnej windy. Ogólnie wind było pięć, ale wybrali tą, która była akurat na ich piętrze. Pojechali na samą górę budynku.
Gdy wyszli, w ich oczy wystrzeliły słoneczne lasery na chwilę ich oślepiając. Gdy oczy się przyzwyczaiły, ruszyli wolno wzdłuż prawej ściany budynku. Cały parking na dachu wydawał się zajęty.
– Gdzie zaparkowałeś? – Nie odpowiedział. Szedł dalej prosto, aż doszli do drabinki przeciw pożarowej. Wskazał dłonią. Na najwyższej części dachu nie można było lądować, ale jednak. Tam stał dziwny pojazd. Wyglądał jak skrzyżowanie UF\\\\\\\'o z ośmiornicą.
– Faktycznie go przebudowałeś. – Powiedziała cicho.
– Pozachwycasz się później, ale właź szybko. Zanim drony SPiB namierzą mój sprzęt. – Rzucił wchodząc po drabinies. Zatrzymał się na szczycie. Przejrzał niebo. Żadnego drona nie dostrzegł. Podciągnął się i wyskoczył na dach. Pomógł Mailinie wejść. Podszedł szybko do pojazdu. Z burt pojazdu wystawało osiem podpórek. Wyciągnął pilota z kieszeni. Z boku maszyny uniosła się część burty. Dłonią wskazał, aby wchodziła.
Wnętrze ją zaskoczyło. Z tyłu była skórzana kanapa. Z przodu stał fotel, z którego wychodziło mnóstwo dźwigni. Przed i wokół fotela były wygaszone ekrany. Usiadł na fotelu, a jej wskazał kanapę. Kiedy usiadła, zamknął wejście i włączył silnik. Powoli się rozpędzał. Wreszcie wystartował, a osiem ramion podtrzymujących maszynę na ziemi zniknęły we wnętrzu. Budynek wieżowca został za nimi.
Bryła Instytutu Czasu rosła przed nimi. Nagle w głośnikach rozległ się mechaniczny głos:
– Proszę skierować pojazd do najbliższej komendy. – Pilot zaklął.
– Przecież wiedziałeś, że nie można lądować na innych częściach dachu, jak tylko na parkingach.
– Wiedziałem, wiedziałem. – Pilot znowu zaklął. – Ale nie będę płacił żadnego mandatu. – Mężczyzna pochylił się i puknął w jeden z ekranów. Po chwili dodał gazu. W głośnikach znów zabrzmiał sztuczny głos.
– Proszę wykonać polecenie, bo zaczniemy strzelać. Nie ukryje się pan pod zwykłą niewidzialnością. Wciąż mamy pana na podczerwieni.
– Cholera. Muszę coś zrobić. – Złapał za jedną z dźwigni wychodzących z fotela i pociągnął. Statek zakołysał się i zaczął się kręcić wokół własnej osi. Obraz za oknem zmatowiał. Już po chwili obraz się uspokoił. Statek przestał wirować. Pilot błyskawicznie sięgnął do pedału gazu. Maszyna wystrzeliła do przodu.
– Musimy spadać. – Rzucił odwracając się do dziewczyny siedzącej na kanapie.
– Dlaczego, przecież chyba o tobie zapomnieli. – Usłyszał za plecami.
– Oni tak, ale zaraz nas tam nie będzie.
– Nas? – W głosie dziewczyny zabrzmiało autentyczne zdumienie.
– Tak. Ta dźwignia spowolniła czas wokół statku. A w rzeczywistości nie minęła jeszcze sekunda. Gdy znów przełączę dźwignię… – Zastanowił się. – Wróci rzeczywisty czas, ale nas już tam nie będzie, będzie to wyglądało, że zniknęliśmy. – Usłyszał za sobą śmiech.
– Jesteś genialny. – Uśmiechnął się. Zwolnił podchodząc do lądowania na miejscu dla rektora. Z maszyny wysunęły się nóżki i ostrożnie maszyna osiadła na płycie parkingu. Mężczyzna przełączył dźwignię z napisem Z.C. do pierwotnej pozycji. Statek zawirował, a obraz za szybą ponownie zmatowiał. Powrót do rzeczywistości nie trwał dłużej niż sekundę.
– Nie będą szukać twojego statku? – Zapytała wstając z kanapy.
– Mogą, ale nie znajdą. Wyczyszczę im pamięć w serwerach. Ty tymczasem zejdź i szykuj doświadczenie. – Podeszła do burty, bok uniósł się robiąc przejście. Gdy stanęła na parkingu, odwróciła się i dorzuciła.
– Przynieś zegarki czasowe. – Kiwnął głową.
Poczekał, aż wejdzie do windy, którą od statku dzieliło 50 metrów. Opuścił burtę i sięgnął po słuchawkę telefonu wiszącą na widełkach obok jednego z ekranów. Wywołał klawiaturę numeryczną i wstukał numer. Czekając na połączenie zastanawiał się, czy na pewno dobrze robi, ale już nie było odwrotu. W słuchawce przebrzmiały dwa sygnały i po drugiej stronie ktoś odebrał.
– Komenda Służb Policji i Bezpieczeństwa. – Zabrzmiał w słuchawce ostry głos.
– Proszę połączyć mnie z Generałem Jerrem.
– Kto dzwoni?
– Brat generała i jeśli nie przekierujesz rozmowy, to powiem generałowi, że nie posłuchałeś jego brata.
– Muszę przeprowadzić rozpoznawanie głosu.
– Baranie, telefony teraz mogą zniekształcać głos. – Rzucił ze złością w słuchawkę.
– Proszę przyłożyć oko do ekranu. W miejscu do rozpoznawania tęczówki i prześlemy dane. – Pochylił się i przyłożył oko do czytnika.
– Weryfikacja pomyślna. Przekierowuję rozmowę. – Z głośników popłynęła spokojna muzyczka. Po chwili na ekranie pojawiła się twarz jego brata.
– Cześć. Czego potrzebujesz?
– Mam prośbę. – Zaczął ostrożnie Joannes. – Chce, abyś wyczyścił serwery SBiP. No wież, z danych mojego wozu.
– Znowu lądowałeś tam gdzie niedozwolone. – Stwierdził fakt.
– Właśnie tak. – Twarz brata ściągnęła się, ale zaraz rozpogodziła.
– Wiesz o tym, że wisisz mi już cztery piwa? – Uśmiech na twarzy Jerrego się powiększył.
– Tak. – Stwierdził sucho Joannes. – Ale zrób to najlepiej od razu. – Już miał odłożyć słuchawkę – Mogę się spóźnić na obiad, ale jeśli w ogóle się nie pojawię to masz kopertę w pierwszej szufladzie komody w salonie.
– Co w niej jest?
– Nic, nic. Może nie będzie potrzebna. – Odwiesił szybko słuchawkę. Ekran zgasł i w statku zaległa cisza.
Pilotem zamknął pojazd i powolnym krokiem skierował się w stronę windy, w której zniknęła Mailine. Nie miał pojęcia dlaczego był spięty. Pomacał się po kieszeniach. Zegarki były na swoim miejscu. Przywołał windę. Mieli sprawdzić czy uda się cofnąć w czasie, ale tylko o pięć minut. Nie chcieli ryzykować dalej. A co z przyszłością? Zastanowił się wchodząc do windy. Może i ona będzie przed nami na wyciągnięcie ręki. A może otwieramy puszkę Pandory. – Tysiące myśli kręciło się w jego głowie niczym szalejące tornado. Winda piknięciem ogłosiła, że dotarł na odpowiednie piętro. Jeszcze raz pomacał się po kieszeniach. Wszystko na swoim miejscu. Pewnym krokiem skierował się do drzwi na krańcu korytarza, w których mieściła się pracownia Mailine.
Drzwi zaskrzypiały i szeroko się otworzyły. Zastał kobietę przy komputerze, przy którym pokazała mu swoje osiągnięcie. Powoli podszedł do niej omijając kilkadziesiąt obrotowych foteli i stanowisk komputerowych.
– Przyniosłeś zegarki? – Zapytała nie odrywając spojrzenia od monitora.
– Tak mam je i są gotowe do przetestowania. – Z kieszeni wyjął jeden i podał kobiecie. Przyjrzała mu się uważnie. Nie był to zwyczajny zegarek. Miał dwie koperty, wokół których umieszczono okrągłe przyciski. Pomiędzy kopertami mieściły się maleńkie cztery strzałki, a pomiędzy nimi owalny przycisk. Obudowa była srebrna. Obróciła zegarek do góry dnem. Na denku była zaślepka. Paznokciem podważyła ją, aby sprawdzić co jest pod spodem. Okazało się, że mieści się tam port USB. Podpięła do kabla i przesłała program. Zegarek lekko zawibrował. Joannes wyjął podobny zegarek. Na obudowie mieściły się dwa przyciski. Były usytułowane naprzeciw siebie. Były ledwo widoczne. Nacisnął je dwa razy na swoim zegarku. Zrobił to samo na drugim. Ten drugi zegarek był czarny i miał czarny pasek na rękę.
– Który wolisz? – Zapytał mężczyzna.
– Ten srebrny. – Mruknęła Mailine odpinając wybrany zegarek od kabla i zakładając go na rękę. Joannes zrobił to samo ze swoim.
– To co jesteśmy gotowi?
– Tak. – Potwierdziła Mailine. – Tylko daj swój, abym mogła przesłać program.
– Nie, nie musisz. – Na potwierdzenie jego słów, zegarek zawibrował. – Już dane zostały przesłane.
– To co, odpalamy?
– Oczywiście, aby to zrobić, trzeba wcisnąć przycisk ten pomiędzy strzałkami. Należy go przytrzymać dziesięć sekund. – Mailine pokiwała głową ze zrozumieniem i oboje wcisnęli przycisk.
Wszystko zamarło czekając co się stanie. Joannes poczuł jak jego stopy odrywają się od ziemi i jakaś siła porywa go i gdzieś niesie. Tysiące barw przewijało się przed jego oczami, ale nie był w stanie zobaczyć co mają oznaczać dane barwy i rozmazane kształty. Nie powinno to tak długo trwać, zastanowił się. Spróbował się zatrzymać, ale żaden mięsień go nie słuchał. Przecież mieliśmy się cofnąć tylko o pięć minut. Co jest nie tak. Czuł się tak jakby ktoś go wystrzelił i on był pociskiem lecącym do jakiegoś celu. Niespodziewanie ziemia wróciła i podcięła mu nogi. Zachwiał się, ale utrzymał równowagę. Rozejrzał się wokół. To nie jest Instytut, jęknął w duchu. Gdzie ja jestem do licha? Obok niego zmaterializowała się Mailine. Przewróciłaby się gdyby nie Joannes, który złapał ją i podtrzymał.
– Czy wiesz gdzie my jesteśmy? – Zapytał Rektor.
– Na jakiejś ulicy.
– Na tyle to wiem. – Chcąc sprawdzić godzinę, zerknął na zegarek. Jeden wyświetlacz wskazywał 10 lipca 2205, drugi – drugi wskazywał coś czego nie powinien pokazywać. Powoli spojrzał jeszcze raz. Nie, zegar nie oszukiwał. Druga koperta pokazywała: 1 sierpnia 1944.
– Czy to ty ustawiałaś tą godzinę i mi nie powiedziałaś?
– Nie, to nie ja. – Mailine uniosła ręce w obronnym geście. – To nie ja. – Mężczyzna rozejrzał się jeszcze raz. Stali na środku ulicy, wzdłuż której stały stare kamienice. Jej, to kamienice jeszcze z przed Ii Wojny Światowej, jęknął.
– Musimy coś z tym zrobić. Musimy się stąd wynieść. – Zasugerowała Mailine.
– O tak. – Mruknął mężczyzna.
– Może nikt nie zauważył naszego dziwnego pojawie…
– Ciii! – Syknął. – chodźmy stąd. To nie odpowiednie miejsce na takie rozmowy. Musimy znaleźć kryjówkę zanim przejdzie tędy patrol. – Powoli ruszył do przodu. Wcisnął kilka przycisków i zamiast godziny na ekranach pojawiły się ikony do wyboru. Kliknął mapę. Chwilę się ładowała. Wystąpił błąd, że nie ma satelity. Wybrał OK i mapa po lokalizacji i po obecnym czasie spróbowała odtworzyć lokalną mapę. Okazało się, że jakimś cudem w bazie zegara znalazła się przedwojenna Warszawa. Stali na ulicy, która dochodziła do Marszałkowskiej. Mapa była prezentowana w formie hologramu. Najbliższy patrol niemców szedł Marszałkowską, ale w każdej chwili mogli skręcić w ich ulicę. Miał ochotę pobiec, ale wiedział, że to może zwrócić uwagę. Niby nikogo nie było, ale zawsze ktoś mógł wyjść z bramy. Mapa wskazywała, że za trzysta metrów w jednej z kamienic mieściła się spora piwnica.
– Ukryjemy się tam. – Pokazał punkt na holograficznej mapie na swoim nadgarstku. Mailine przytakneła i ruszyła za nim.
Faktycznie, piwnica, do której weszli, była naprawdę ogromna. Wszędzie walały się sterty skrzyń i zamkniętych boksów. Kryjówkę znaleźli dopiero na samym końcu. Znalazł tam dwie skrzynki wywrócone do góry dnem. Usiadł na jednej i poprosił, aby Mailine usiadła na przeciw.
– Co teraz zrobimy? – Głosie kobiety pobrzmiewała desperacja.
– Spróbujmy wrócić po własnych śladach i może uda się wrócić do naszego czasu.
– A jak w ogóle uruchomić zegarek do tyłu?
– Trzeba zresetować zegarek i ustawić, aby szedł do tyłu, lub przodu, zależy, w którą stronę w czasie Chcesz podróżować. To ustawienie musi dotyczyć tylko jednego ekranu, bo na drugim musi być czas, z którego startujesz.
– Rozumiem. Spróbujesz to zmienić? – Joannes sięgnoł i zdjął zegarek, który nadal nosił na przegubie. Przez moment przy nim majstrował, po czym podał Mailine. Zobaczyła, że na jednym ekranie był czas, w którym się obecnie znajdowali, a na drugim nic. Tylko obrazek zegarka ze wskazówkami pokazywał, że czas będzie płyną do przodu.
– Ustaw nasz czas.
– Chwila. – Mruknął. Patrzyła jak wpisuję i potwierdza. Założył ponownie zegarek i powtórzył procedury jak na początku wyprawy. Zamarł w oczekiwaniu.
Nagle błysnęło, ale niestety nadal znajdował się w piwnicy. Z niedowierzaniem spojrzał na wyświetlacz. Nadal wskazywał czasy II Wojny Światowej. Sflustrowany westchnoł. Co nie działa, w głowie kłębiło mu \\\\\\\'się tysiące pytań. Na żadne nie znał odpowiedzi. Niechętnie pokręcił głową.
– Wylądowaliśmy tu o dwunastej – zaczęła ostrożnie Mailine – musimy coś zrobić. – Gwałtownie podniosła głowę. – A może to wina programu? – Spojrzała podekscytowana w oczy Rektora.
– A z kąt w tych czasach weźmiesz komputer? – Pytanie było zadane cicho, ale sama jego treść spowodowała, że uśmiech znikł z twarzy kobiety.
– Za cztery godziny, nawet niecałe, wybuchnie powstanie. Nie jesteśmy przygotowani. – Joannes smętnie kiwnął głową. Mam tylko ukryty miecz. Zegarek jest zdolny wytworzyć wiązkę lasera, ale tak cienką, że jedynie nadającą się do przecięcia krat, kajdanek. Strzelać się nie da. – Kobieta głucho jęknęła.
– Ja nawet nic nie mam. – Błędnym wzrokiem powiodła po otaczających ją przedmiotach.
– To może przyłączmy się do powstańców? – Rzucił tak od niechcenia.
– Po wariowałeś? Zaraz zginiemy! – Zaprotestowała ostro.
– Nie, jednak uważam, że na obecne okoliczności, jest to jedyna słuszna decyzja. – Mailine spojrzała na niego jak na wariata.
– I jak to chcesz niby zrobić?
– Powiem im, że – No właśnie co im powie, że jest Cicho Ciemnym? Od sunął od siebie tą myśl. Musi być lepsze rozwiązanie. – Powiem im, że przysłali mnie Brytyjczycy.
– Przecież to nie prawda. – Oburzyła się pani profesor.
– No to, że jestem Cicho Ciemnym! – Warknął ze złością. – Dostaniemy broń i ubrania, aby ukryć się. Upodobnić do tych ludzi. Z większym spokojem zapytała.
– Jesteś tego planu pewien?
– Na razie nic lepszego nie mamy i puki co stanowimy część tej historii czy nam się to podoba, czy nie.

6 odpowiedzi na “Bramy Czasu odc. 1”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink