Witajcie. Możliwe, że obawialiście się, iż nic nowego już się nie ukaże. Aby was nie zawieść i mam nadzieję, że ci co czytali jeszcze powrucą, wrzucam oto ten dalszy kawałek. Wkońcu trzeba zakończyć. 🙂
** ** **
Plan powolutku nabierał kształtów. Nareszcie wszystko działo się tak jak chciał. Właśnie przeglądał dane uzyskane z serwerów uniwersytetu. Potrzebował informacji, jak wejść do sali czasu. Chciał cofnąć się w czasie i miał nadzieję, że został jeszcze jeden działający zegar działający w różnym czasie. Oparł nogi o biurko i ze znudzeniem przewijał kursor. Na razie nic go nie interesowało. Był tak zajęty, że z początku nie zauważył, że dzwoni telefon. Zdjął nogi i odsunąwszy ekran monitora na bok odebrał. Dzwoniła pani komandor.
– O co chodzi? – Rzucił gdy pojawiła się jej twarz w hologramie.
– Tak jak pan prosił, przepuściliśmy generała i za chwilę będzie w Instytucie.
– Bardzo dobrze. – Uśmiechnął się mściwie. Zaraz się zobaczymy. Pomyślał.
– Czy mogę coś pokazać? – Spytała admirał uśmiechając się złośliwie.
– Proszę bardzo. – Na hologramie pojawił się lecący radiowóz, ale widać było, że ma wyłączone silniki. Widać było jak zbliża się do Instytutu.
– Co to jest?
– To statek generała.
– Coście mu zrobili? – Wrzasnął.
– Spokojnie. Dostał rakietą jonową. – Statek wciąż przybliżał się do budynku. Jorgen patrzył jak zahipnotyzowany, jak statek uderza w szkło i wlatuje do jednego z gabinetów. Oby nic ci się nie stało. Pomyślał. Jesteś mi potrzebny. Przewidziałem dla ciebie coś innego. Gdy zobaczył, że generał wysiadł uśmiechnął się mściwie.
Wystarczy. – Obraz statku zniknął. – Resztą możecie się zająć.
– Przybyły posiłki. – Odpowiedziała admirał.
– Zajmijcie ich na tyle ile możecie. Potrzebuję trochę czasu.
– Przyjęłam. – Obraz zniknął.
– To teraz będzie zabawa. – Syknął uradowany. Z kabury wyjął pistolet i przeładował. Pogładził go po lufie i szepnął do niego. – Zadziałaj maleńka. – Przypiął do paska i na nowo zaczął przeglądać dane.
Po chwili zobaczył to co go interesowało. Sala znajdowała się osiem pięter niżej od niego. Sprawdził czy ma kartę rektora przy sobie i radośnie wyszedł z gabinetu.
Idąc w stronę windy nad tknął się na jednego z profesorów.
– Ma pan chwilę? Wydaje mi się, że mój wynalazek nadaje się na wystawę. – Jorgen coś chciał powiedzieć, ale mężczyzna mu nie pozwolił. – Bo to urządzenie zwalniające czas. Super. Prawda?
– Szczerze – odparł Jorgen – nie mam teraz na to czasu.
– Jak to? – Oburzył się profesor. Doszli właśnie do windy. Żadnej niestety nie było.
– Śpieszę się trochę.
– Ale panie, to może być super. – Piknęła cicho winda. Jorgen wszedł do środka, a jego rozmówca został na korytarzu.
– Jak będę miał czas to zerknę. – Powiedział wciskając przycisk piętra. Drzwi już się zasuwały, gdy usłyszał.
– Czekam na pana. – To się nie doczekasz. Zakpił Johgen. Na szczęście nie powiedział tego na głos.
Idąc przez korytarz, miał nadzieję, że żaden z naukowców już go nie zaczepi. Jak najszybciej chciał dotrzeć do pokoju z zegarem. Musiał zdążyć przed generałem. Generała też zamierzał się pozbyć, ale w inny sposób niż jego brata. W końcu on też by bruździł. Drzwi, które go interesowały znajdowały się na końcu korytarza. Zbliżywszy się do nich, przyłożył kartę rektora. Zaświeciła się zielona dioda pozwalając mu wejść.
Cały pokój był zastawiony większymi, mniejszymi zegarami, które leżały na postawionych regałach. Ale graciarnia. Pomyślał. Każdy zegar miał niewielką tabliczkę informującą do czego służy i co nim badano. Żaden z modeli go nie interesował. Pewnie szedł wzdłuż rzędów regałów. Tylko pojedyńcze zegary tykały albo pikały. Na końcu rzędu zobaczył, że na postumencie, na wprost siebie, leżał kieszonkowiec. To ten. Uśmiechnął się na jego widok. Podbiegł i wziął. Obracał go w palcach przyglądając się modelowi. Jak to uruchomić? Zastanawiał się. Najpierw muszę wgrać oprogramowanie tej Mailine. Tylko trzeba go odwirusować. Uśmiechnął się ironicznie. Tak łatwo poszło. Schował zegarek do kieszeni i szybkim krokiem opuścił pomieszczenie.
** ** **
rzadko bywał u brata w pracy i słabo się orientował w Instytucie. Poza tym był to ogromny gmach i nie był pewien czy kto kolwiek wiedział o nim wszystko. Tak szczerze, wszystko ułatwiał system. Kiedy wyszedł z rozwalonego przez siebie gabinetu, znalazł się w szerokim korytarzu, ale rozświetlanym zaledwie kilkoma jarzeniówkami. Każde drzwi jakie mijał były żelazne i na każdych było napisane nie przeszkadzać. Zza kilku dochodziły dziwne szczęki i klikania. Nie bardzo mu się podobało to miejsce, ale nic na to nie mógł poradzić. Miał nadzieję, że uda mu się znaleźć brata i zapytać go o parę rzeczy. Przy windzie znalazł holograficzny plan Instytutu. Zaznaczył, że interesuje go pokój rektora. System wskazał, że powinien udać się na 33 piętro. Znajdował się na 28. Dobrze, że są windy. Pomyślał.
Wsiadając do windy zobaczył, że nie jest pusta. Stał w niej już wysoki o bląd włosach mężczyzna. Jego twarz była dość blada, a po lewym policzku biegła zygzakowata blizna. Jakby dostał z noża. Pomyślał Jerre przyglądając się bliźnie.
– Może mogę w czymś pomóc? – Zapytał mężczyzna.
– Właściwie, tak. – Odpowiedział Jere kiwając głową. – Poszukuję Rektora.
– To go pan znalazł. – Uśmiechnął się mężczyzna.
– Jak to? Przecież Rektorem jest mój brat. – Sapnął ze zdumienia generał. Na twarzy mężczyzny pojawił się smutek.
– Niestety zniknął.
– A może wie pan gdzie.
– Nie, nie wiem, ale odpowiem na pańskie inne pytania. – Nie zająknął się Rektor. – A tak w ogóle to Jorgen jestem.
– A, to pan pomagał mojemu bratu. – Odetchnął Jerre z ulgą. – Mam nadzieję, że będzie pan szukał mojego brata.
– Oczywiście. – Powiedział. Ani mi się śni. Przeleciało mu przez głowę. Kiedy Jerre odwrucił głowe, Jorgen sprawdził broń i pogładził dłonią jej lufę. Już za chwilę. Uśmiechnął się mściwie.
– Jeszcze mam jedną sprawę. – Odezwał się dowudca SPiB. Czego on jeszcze chce?
– Tak słucham. – Odezwał się Jorgen.
– Mianowicie dostałem od brata pewną kartkę i… mówiąc szczerze, nie rozumiem co miałoby to znaczyć. – Wyjął ją i podał Jorgenowi. Przez chwilę mężczyzna czytał, po czym zapytał.
– Wnoszę, że czegoś to dotyczy. – Niechętnie Jere kiwnął głową. Wyjął zegarek i podał. Z zaskoczeniem na twarzy oglądał urządzenie. Czyli w Instytucie nie były jedynie dwa egzemplarze. Ukrył je. Zezłościł się Jorgen. Starał się nie okazać jak bardzo go to wytrąciło z równowagi.
– Po prostu pan musi wcisnąć to co jest napisane. O tak. – Jorgen wcisnoł odpowiednie przyciski i oddał zegarek Jerre schował go do kieszeni i kiwnął głową. Wziął też karteczkę i schował.
– A może pan coś wie o statkach wokół uniwersytetu? – Zapytał, gdy Jorgen już wysiadał z windy. Zatrzymał się.
– A o czym pan mówi? – Udał, że nie wie o co chodzi. – Wejdzie pan do mnie i wyjaśni?
– Dobrze.
Idąc za mężczyzną powiedział.
– Wokół Instytutu krążą statki organizacji Hades. – Z kont on wie jakiej to organizacji. Zaniepokoił się Jorgen.
– Nie, nie wiem. Dobrze, że pan mnie informuje. – Powiedział Rektor. Na początku lekko zadrgał mu głos. Zatrzymał się przed drzwiami do gabinetu. – A jak pan się dostał do Uniwersytetu?
– Szczerze… – zająknął się – wleciałem do budynku.
– Niech pan spocznie. – Jorgen wskazał na jeden z foteli przed biurkiem.
– Wie pan, ale nie mam czasu. Muszę znaleźć brata. Życzę powodzenia. Pomyślał złośliwie Jorgen. Na głos powiedział.
– Miejmy nadzieję, że się panu uda. – W tym momencie zaczął dzwonić holograficzny telefon. Teraz. Skrzywił się Rektor. – Niech pan zaczeka i wybiegł z gabinetu.
Może tu coś znajdę. Pomyślał Jerre rozglądając się po gabinecie. W końcu to był gabinet mojego brata. Podszedł do biurka i zaczął przeglądać szuflady. W jednej znalazł ciekawą rzecz. Plan tego, co jego brat ostatnio robił. Na samym końcu pisało: "Test zegarów – sala 451 p. 29. Rozglądając się dalej zobaczył dziwną maszynę stojącą obok drzwi. Na ekranie pisało: "sieć przejęta". Nie wiedział co to, ale nie było ważne. Zobaczył, że na odwrocie kartki, którą znalazł ktoś napisał: "Usunąć wirusa". Tego też nie rozumiał. Schował to do kieszeni i już miał wychodzić.
– Przepraszam. – Musiałem odebrać telefon. – Rzekł Jorgen wchodząc do gabinetu. Rozejrzał się. Wydawało się, że nic się nie zmieniło. – Już pan wychodzi?
– Tak. – Muszę sprawdzić salę 451.
– Po co?
– Tam był po raz ostatni mój brat. – Coś musiał znaleźć. Muszę go usunąć. Pomyślał Jorgen.
– Niech pan wsiądzie do tej windy. – Wskazał ręką na tą, którą przyjechali.
– Do widzenia. – Pożegnał się Jerre i ruszył do windy. Teraz. Pomyślał Rektor wyciągając błyskawicznie pistolet. Wycelował i pociągnął. Zanim palec nacisnął cyngiel oślepiająco błysnęło. Kula tylko przeszyła powietrze i odbiła się od zamkniętych drzwi windy. Po Jerrym nie było ani śladu.
– Co do. – Jęknął Jorgen.