** ** **
To czekanie naprawdę ją drażniło. Nie miała pojęcia czy wróci czy nie. Ta niepewność potęgowała frustrację wynikającą z tego, że nie mogła się z tond wydostać. Komputerów jeszcze nie było, a nie widziała innego sposobu, aby odkryć usterkę. Wiedziała, że wszystko dobrze zaprogramowała, a tu coś się zepsuło. Z nerwów zaczęła chodzić ten i z powrotem. Piwnica, w której ją zostawił była pusta i od dawna nie odwiedzana. Ale dla niej to było lepiej. Nie miała pomysłu, aby się wytłumaczyć komu kol wiek co tu robi i dlaczego. Miała przecież tylko przetestować system, a nie sprawdzać go w praktyce. Uśmiechnęła się krzywo. Spojrzała ze złością na bezużyteczny jej zdaniem zegarek. Miała ochotę wrzucić go gdzieś. Kopnęła w skrzynkę, ale to tylko bardziej ją zirytowało. Ile mam tu czekać? A może coś jest w zegarku? Ta myśl na tyle ją zaskoczyła, że się zatrzymała i niepewnie popatrzyła na kopertę zegarka. Powoli usiadła i zdjęła urządzenie z nadgarstka. Mieli tylko sprawdzić czy działa. Mieli tylko sprawdzić. Teraz już nie była tak tego pewna. Dlaczego wszystko nie poszło tak jak trzeba? Targnęła głową ze złością. Za dużo pytań. Na żadne nie umiała odpowiedzieć. Powolutku obracała zegarkiem w palcach. Z zewnątrz wyglądało prawidłowo. Z kont je wziął? Zadała sobie pytanie. No tak, powszechnie było wiadomo, że coś odkryto w centralnej części miasta. Ale w Instytucie wiedziano więcej. Pamiętała jak pewnego dnia namierzono ogromną falę promieniowania i ogromny pobór mocy co spowodowało wyłączenie prądu w całej centralnej dzielnicy miasta. Później okazało się, że głęboko pod miastem znajdowało się źródło dziwnego promieniowania. Niestety przy badaniu rozwalono ścianę co spowodowało uszkodzenie znajdujących się tam fresków. Historycy i geolodzy stwierdzili, że jest to starsze nisz samo miasto. Datowali to na jakieś 4000 lat temu. Może w notesie coś zapisał o tym. Tyle, że notes on miał. Skrzywiła usta. Oparła głowę o ścianę, a nogi oparła na przeciwległej skrzyni. Z nudów zaczęła przeglądać funkcje urządzenia. Podróż do przodu nie działała. Do tyłu się nie opłacała. Większość funkcji się nie nadawała. Otworzyła mapę. Jak zapamiętała, pokazywało najbliższą okolicę. Po ulicy kręcili się różni ludzie. Joannesa nigdzie nie widziała. Powoli zbliżała się siedemnasta. Może jakoś będę mogła mu pomóc. Ze zdenerwowania zaczęły drżeć jej dłonie. Odetchnęła głęboko. Spokojnie. Spokojnie. Powtarzała sobie. Zajrzała do funkcji. Jedna zwróciła jej uwagę. Prześlij współrzędne. Skoro on umiał przesłać program między zegarkami, to może i mi się uda. Pomyślała. Na liście urządzeń pokazywał się tylko jeden element. – Aby zadziałało. Proszę – pasek niemiłosiernie powoli się wypełniał. – Proszę. Jeśli się zgubił i nie wie jak wrócić? – Szepnęła. – Nie myśl tak. – Zganiła się zaraz. Pasek dojechał do końca i wyświetliło się. Zakończono. – I co dalej? – Sapnęła ze złością. Gdzieś rozległy się strzały. Spojrzała na czas. Było po piątej. Skuliła się uświadamiając sobie, że właśnie on gdzieś tam jest, a wokół rozpętało się piekło. – Nie zostawiaj mnie tu? – Szepnęła w pustkę. Nie umiała walczyć. Czuła narastającą panikę. Gdzieś bliżej rozległy się strzały. W niektórych miejscach miała brudne ubranie, ale teraz to się nie liczyło. Jeszcze mocniej przytuliła się do ściany. Powoli i systematycznie, jeszcze raz zaczęła przeglądać funkcje. W narzędziach zauważyła ciekawą rzecz. Pokaż kod. Program ukazał oprogramowanie jakie zostało mu wgrane. – Nareszcie coś. – Ucieszyła się. Teraz mogę zobaczyć co wywołało usterkę. Starając się nie zwracać uwagi na coraz głośniejszą kanonadę na górze, powolutku przewijała kod. Linijka po linijce. Na razie wszystko się zgadzało. Kiedy dotarła do miejsca, w którym znalazła linijkę nie napisaną przez nią, oczy jej się zwęziły. Ktoś grzebał przy programie. Prześledziła linijkę. Z niej wynikało, że program pobierał danę od jakiegoś programu i wpisywał własne dane bez wiedzy użytkownika. Spróbowała to usunąć, ale program wyświetlił. Tylko do odczytu. – Co? – Zirytowała się kobieta. – Jak to do odczytu! – Wrzasnęła i zerwała się z miejsca. W tej chwili do pomieszczenia wbiegł Joannes. Ciężko dyszał i był dziwnie ubrany. Najwyraźniej się przebrał. Na jego widok kobieta rzuciła zegarek na ;skrzynię i rzuciła mu się na szyję.
– Żyjesz. Jakże się cieszę. – Coś uwierało ją w brzuch. Odsunęła się trochę, ale nadal go nie wypuszczała. – Już wiem w czym jest problem.
– Naprawdę?
– Tak. Ktoś grzebał w programie poza mną. Może to ty?
– Co! – Zaskoczenie na jego twarzy naprawdę było autentyczne. Czyli nie on. Pomyślała. Więc, kto? Spojrzała w dół. Dopiero teraz zauważyła, że mężczyzna trzymał w lewej dłoni dziwny pistolet.
– Z kont go masz?
– Dostałem, ale zanim wszystko wyjaśnię… – zawahał się. Kogoś ci przedstawię, kogoś kogo na pewno znasz.